Mechelinki

Luty potrafi zaskoczyć :)
Jest połowa miesiąca, a prognozy pogody na weekend są bardzo optymistyczne, wręcz mocno wiosenne. Robię więc przegląd lokalnych miejscówek i zastanawiam się, gdzie tym razem pojechać i co Wam pokazać. Wybór nie jest łatwy "padło" na Mechelinki.

Sakwa spakowana, rower przygotowany, czas ruszać w drogę.
Początek trasy jest mało przyrodniczy , musimy dotrzeć do centrum Rumii, a następnie kierować się w stronę Dębogórza. Takie uroki aglomeracji, beton, beton, dużo betonu :)
Po kilku kilometrach wjeżdżamy do lasu, mijając po drodze kilka obiektów wojskowych zlokalizowanych w pobliżu. Czuć zapach lasu, no i ruch na drodze jakby mniejszy.
Kolejną z miejscowości na naszej trasie jest Kosakowo, to właśnie tutaj w okresie letnim odbywa się słynny Opener Festiwal. 
Na zdjęciu poniżej widać kapliczkę przy której trzeba skręcić w drogę leśną, aby dostać się na przepiękny Klif w Mechelinkach z którego rozpościera się przepiękny widok na zatokę pucką oraz półwysep helski.
Po przejechaniu około 2 km ukazuje się nam oto taki widok, a to tylko przedsmak! W tle już widoczna zatoka pucka.
3.2.1....cóż za widok. Od lewej strony na zdjęciu widać molo w Mechelinkach, na horyzoncie zarys półwyspu helskiego, a po prawej słynną torpedownię w Babich Dołach w Gdynii.
Miejsce to zachęca do zatrzymania się, wsłuchania w szum zatoki, obcowania z naturą i odpoczynku. Uwielbiam takie widoki i miejsca, ponieważ dzięki nim najprostsze rzeczy potrafią sprawić sporo radości.
Po dłuższym odpoczynku czas ruszać dalej do Mechelinek.
W centrum miejscowości tuż obok przystanku autobusowego można dostrzec taki oto element lokalnej architektury. Za każdym razem kiedy takowe mijam staram się je sfotografować, ponieważ często to one oddają "lokalność" jakiegoś małego społeczeństwa.
Jednym z elementów rozpoznawczych Mechelinek jest piękne molo, które teraz w okresie zimowym jest wyjątkowo kameralne.
Tuż obok znajduje się niewielka przystań rybacka, gdzie można zobaczyć łodzie rybackie.
Ostatnie wdechy świeżego powietrza, spojrzenie z klifu na zatokę i ruszam w drogę powrotną kierując się w stronę Kazimierza.
Po kilku kilometrach jazdy na wysokości Kazimierza skręcam w drogę polną i szlakiem rowerowym kieruję się w stronę Redy, niestety ten asfaltowy odcinek prowadzący z Rewy do przyjemnych nie należy. Pomimo naprawdę szerokiego pasa jezdni, wyprzedzanie na "3-go" czy przejezd na odległość 30cm od rowerzysty to częste zjawisko w tym miejscu, osobiście nie polecam.
To już koniec dzisiejszego wpisu, do kolejnego!

Komentarze